Miałam dziś napisać o czymś zupełnie innym, ale po przejrzeniu paru wpisów i ja zabiorę głos.
Tak, byłam dziś w Rossmanie.
Przeżyłam.
Wróciłam do domu cała, nie podrapana ani nie pobita.
Tym bardziej nikt nie wyrywał mi nic z rąk. Nikt nie okradł mojego wózka ze zdobyczy. I wiecie co kupiłam dokładnie to co chciałam. Próbowałam zamówić towar przez aplikację, jednak z każdą dorzuconą rzeczy do koszyka, kolejne stawały się niedostępne. A gdy już wybrałam to czego potrzebuję okazywało się, że trzech czwartych rzeczy już nie ma.
Zatem dziś auto i wizyta w Rossmanie.
I zaskoczenie. Poza paroma nastolatkami, które za swoje kieszonkowe kupowały swoje pierwsze kosmetyki. Dziewczynkami, które na oko miały po 12 lat i kupowały srebrne rozświetlacze. Poza tymi kilkoma starszymi paniami, które zagubione w mrowiu dobra wystawionym przed swoimi oczami z błaganiem w głosie prosiły obsługę o pomoc, nie działo się nic szczególnego. Nie musiałam niczym afrykańskie zwierze walczyć o dostęp do wodopoju, czytaj kosmetyków.
Okazało się że podkłady są rozstawione w kilku miejscach w drogerii. Większość osób przyszła z ułożoną w głowie lista kosmetyków, które chce kupić.
Dodam, ze był to Rossman w mieście w dużej galerii.
A wy jakie macie doświadczenia?
Walka czy jednak pokojowe nastawienie?
Ja nawet nie poszlam ;d
OdpowiedzUsuńgrlfashion.blogspot.com
Za takie doświadczenia podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNie było moich szaf :(
OdpowiedzUsuńja byłam, ale moich faworytów nie zastałam :(
OdpowiedzUsuń